Jakiś czas temu basista, klawiszowiec i wokalista zespołu Rush – Geddy Lee – udzielił wywiadu platformie SiriusXM, w którym wypowiedział się na temat zakończenia działalności swojej grupy. Jeśli jeszcze tego nie widzieliście lub nie słyszeliście, to sądzimy, że warto poświęcić trzy minutki…
„Jeśli chodzi o sposób, w jaki Rush zakończyło działalność, to jest mi z tym dobrze. Ostatni koncert był trudny, ale chodziło tak naprawdę o to, przez co przechodził Neil (perkusista zespołu Neil Peart – przyp. BeatIt). Przez cały czas trwania tej trasy koncertowej zmagał się z fizycznymi niedomaganiami organizmu, a zależało mu na tym, żeby grać na sto procent. Jest perfekcjonistą i nie chciał wychodzić na scenę nie spełniając oczekiwań publiczności. To go napędzało przez całą karierę, tak chciał zejść ze sceny i całkowicie to szanuję. Alex (Lifeson, gitarzysta – przyp. BeatIt) i ja nie jesteśmy bębniarzami, więc nie nadwerężamy się w taki sam sposób, chociaż Alex cierpi na artretyzm i było mu ciężko grać trzygodzinne koncerty. Stało się jasne, że tak dalej się nie da. Poświęciłem sporo czasu na obmyślenie koncepcji tej trasy z naszym wspaniałym zespołem kreatywnym, starając się opowiedzieć tę historię (zespołu Rush – przyp. BeatIt) w kolejności odwrotnej do chronologicznej. To była świetna zabawa i byłem bardzo szczęśliwy, gdy udało nam się to ułożyć w odwrotnej kolejności. Żałuję tylko tego, że więcej ludzi nie mogło tego doświadczyć, że nie mogliśmy zagrać więcej koncertów. Jednak z perspektywy czasu cieszę się, ża tak się to poukładało. Zrobienie trasy pożegnalnej dla pieniędzy nie byłoby w porządku. Nie było nam łatwo, ale cieszy mnie nasz dorobek artystyczny i sposób, w jaki zakończyliśmy działalność. A teraz przed siebie…”